Na lotnisko pojechaliśmy ok. godz. 23, pożegnawszy się serdecznie z Raj Kumarem, bo chociaż samolot mieliśmy ok. 3 rano, to na lotnisku trzeba było być 4 godziny wcześniej. Do kraju wracaliśmy oczywiście Aerofłotem ale na szczęście w Moskwie czekaliśmy tylko ok. 1,5 godz. na samolot do Warszawy.
Kończąc chcę powiedzieć, że stęskniłam się za domem, za chłodną, listopadową Warszawą i za jej codzinnym życiem. Jednak teraz, w długie zimowe wieczory z przyjemnością powracamy do wspomnień z wyprawy. Indie zachwyciły nas tak bardzo, że zaczytując się w książkach, przewodnikach o Indiach i buszując po internecie szukając ciekawostek, planujemy już następny wyjazd.... Kashmir 2006.
Kto wie... może będzie nam dane spotkać się gdzieś na szlaku...?
Pozdrawiamy Monika i Kuba