Na pierwszy rzut oka miasto jak jedno z wielu w Indiach. Ale wjeżdżając do Rajasthanu od razu daje się zauważyć przywiązanie Hindusów z tej części kraju do tradycji. Charakterystycznym dla budowli Jaipuru kolorem jest róż (uważany za kolor gościnności) a zwierzęciem słoń. Są dumni z tych symboli, co z resztą można zauważyć na każdym straganie: słoń pod każdą postacią. Jest to też stolica fabryk i sklepów tekstylnych, można kupić naprawdę piękne wyroby, czy najtańsze – nie wiemy, nie konfrontowaliśmy cen.
Zamieszkaliśmy w hotelu poleconym nam przez Suresha: Rajasthan Palace Hotel przy Moti Doongri Road (pokój z oknem, bez a/c 400 rupii). W hotelu basen do dyspozycji gości hotelowych, restauracja serwująca smaczne i niedrogie dania, chętni do pomocy boy'e hotelowi.
Jaipur ma do zaoferowania mnóstwo atrakcji i tak naprawdę opłaca się skorzystać z przewodnika. Ale uważajcie, każdy przewodnik ma sklepy czy fabryki do odwiedzenia których będzie Was namawiał. Nasz przewodnik w pewnym momencie próbował nas zmusić do odwiedzenia sklepu z biżuterią i zakupienia czegokolwiek (wiadomo, procent!) i zaciągnął do fabryki tekstyliów pod pozorem obejrzenia sposobu tkania dywanów dla maharadży, a tam zostaliśmy zasypani wszystkim co mieli na składzie.
Pałac Wiatrów
Wspaniałym zabytkiem o bardzo spektakularnym wyglądzie jest Hawa Mahal czyli Pałac Wiatrów. Wygląda jak olbrzymi różowy balkon z mnóstwem okienek i ażurowymi ścianami, by damy dworu jednego z maharadżów mogły przez nie oglądać życie miasta samymi pozostając w ukryciu. Podobno rozciąga się z niego przepiękny widok. W centrum miasta znajdują się dwa warte obejrzenia miejsca: City Palace Complex, czyli Miejski Kompleks Pałacowy i Jantar Mantar, czyli obserwatorium, który faktycznie wygląda jak muzeum rzeźby współczesnej (zgodnie z informacja w przewodniku).
City Palace tradycyjnie zbudowany jest z czerwonego piaskowca. Dobrze utrzymany zabytek z bogatym w eksponaty muzeum, które warto obejrzeć z kilku względów: bogactwa kolorów i wzorów oraz wielkości wyeksponowanych szat należących do maharadży Sawaja Mana Singha I, który mierzył 2 metry wzrostu i ważył 250 kg! (jego jedna kiecka zajmuje całą gablotę). Ciekawym eksponatem są ogromne srebrne kadzie, w których maharadża zabierał ze sobą w podróż do Anglii wodę do picia nabieraną z Gangesu. Swoją drogą miał chłop szczęście, że nie żył w XX wieku, bo przy dzisiejszym zanieczyszczeniu jego wód mogłoby się to skończyć przytulaniem porcelanowego misia. W tle kompleksu stoi zamieszkały przez autentycznego maharadżę i jego rodzinę pałac, ale nie jest udostępniony do zwiedzania.
Obserwatorium Jantar Mantar przyszło nam zwiedzać w okropnym upale. Snuliśmy się pomiędzy marmurowymi przyrządami służącymi do wyznaczania azymutu i pozycji gwiazd i planet. jak powolne satelity marząc wręcz, by natychmiast uciec w cień. Kubę dopadły już pierwsze objawy choroby, z której nie zdawaliśmy sobie sprawy. Chodził smętny, co chwilę przysiadał i jedynie perspektywa przejażdżki na słoniu powstrzymała go przed ucieczką do hotelu.
Słonie! Pojechaliśmy zwiedzać Amber Fort w okolicy Jaipuru. Oczywiście jedną z wyczekiwanych przez nas atrakcji był wjazd do fortu na słoniu. Tak więc stawiliśmy się w Elefant Office, w którym śmierdziało, jak w PGR-rze, ale to taka atrakcja :). Wdrapanie na słonia nie jest trudne, gdyż wsiada się z wysokiego podestu na przymocowane do jego grzbietu siedzisko (wchodzą 4 osoby, przejażdżka w jedna stronę 400 rupii). Słoń kroczy dostojnie, miarowo kołysząc się na boki. Od czasu do czasu wydaje przednią paszczą pomruki niezadowolenia ze swojego ,,kierowcy”, który niemiłosiernie dźga go za uchem stalowym prętem, oraz tylną paszczą – dźwięki urozmaicające turystom podróż. Dla ich zdrowia natomiast stosuje mało wyszukaną aromaterapię.
Amber Fort
Amber Fort jest pierwszym fortem, który zwiedziliśmy i jeszcze nie zlewał się z innymi zabytkami tego typu (potem tak się niestety działo). Charakterystyczna dla tych murów jest czarna barwa ścian - to dzieło monsunów i wilgoci w powietrzu które spowodowały, że na ścianach rozpanoszył się grzyb. Pod fortecą rozciąga się szmaragdowe jezioro i wspaniały ogród. Wnętrza są przepięknie zachowane, jak zwykle króluje marmur i piaskowiec. Poza tym widać, że maharadży i jego dwunastu żonom zależało na przepięknym wystroju: ściany ozdobione są kryształowymi lusterkami, mozaikami sprowadzanymi z Wlk. Brytanii, płaskorzeźbami z motywami roślinnymi itp.
Fascynującym miejscem w fortecy jest świątynia Kali znajdująca się u stóp fortecy. Ze sklepienia wypływa smuga światła rozświetlająca wnętrze świątyni. Stojąc pod nim czujesz przepływającą przez Ciebie moc. Nawet Kuba – niewierny Tomasz - ją poczuł.... Poza tym w żadnym z dotychczas zwiedzanych miejsc nie widzieliśmy tak pięknych kobiet jak tutaj, nie mogliśmy odmówić sobie zrobienia kilku zdjęć...
Jaipur upewnił mnie co do dziwnej symbiozy, jaka nawiązała się między ludźmi i zwierzętami. Byłam świadkiem takiej oto sceny: na chodniku siedziały dwie Hinduski i sprzedawały warzywa, tuż za plecami jednej z nich stała święta krowa, która w pewnym momencie załatwiła się prawie na plecy jednej z kobiet. Hinduska nawet nie odwróciła głowy...