Plan naszej wycieczki obejmował również zwiedzanie Jaisalmeru i udział w safari na wielbłądach, ale ze względu na trwające leczenie Kuby zrezygnowaliśmy z tej atrakcji. Zatem...Jedziemy do Bikaneru! Im dalej przesuwaliśmy się w kierunku Bikaneru, tym bardziej pustynny ukazywał się naszym oczom krajobraz. Podobno od maja do lipca jest tu tak gorąco i sucho, że nie uświadczysz tu żywej duszy. Głównymi mieszkańcami tych terenów w pozostałych miesiącach są nomadzi ze swoją zwierzyną.
Około 30 km przed Bikanerem leży miejscowość Deshnok, a w niej tajemnicza świątynia szczurów Karni Mata. Brama wejściowa do świątyni wyrzeźbiona jest w biały marmurze. W przewodniku znaleźć można opinię, że rzeźbienia są piękniejsze niż w Taj Mahal. Jest to opinia bardzo śmiała, ale ja się z nią zgadzam
Świątynia Szczurów
Wchodzimy do świątyni oczywiście na bosaka (wstręt do szczurów nie jest tu żadnym usprawiedliwieniem). Po dziedzińcu biegają szczury, jednak nigdzie nie widać śmieci i nie czuć nieprzyjemnych zapachów. Hindusi bardzo dbają o czystość w tym miejscu, co chwilę myją marmurowe podłogi jakimś dezynfekującym środkiem. Przesuwając się dalej widzimy gryzoni coraz więcej: obie płci różnej wielkości. Zajęte są swoimi sprawami czyli przechadzkami, jedzeniem i miłością. I wcale nie przejmują się turystami i ich strachem. Tak naprawdę turyści nie muszą się ich bać. Szczury są najedzone i ani im w głowach atakowanie turystów. No chyba, że idzie o kobietę :).
Bikaner przywitał nas piękną pogodą:) i bardzo fajnym hotelem (tylko dla zagranicznych turystów). Po raz pierwszy podczas trwania całej wyprawy mieliśmy taki luksusowy pokój za tak przystępną cenę (b/a 350 rupii).
Wieczorem okazało się, że na dachu hotelu znajduje się kafejka z przepięknym widokiem na nocne miasto, w której można nie tylko zjeść czy pokontemplować widoki, ale także potańczyć. Zaproszone przez właściciela hotelu Hinduski tańczyły tańczyły w rytm tradycyjnej radżastańskiej muzyki. Dźwięki tradycyjnej radżastańskiej muzyki kołysały biodrami i podzwaniały bransoletkami. Tańczyły niesamowicie płynne i naturalnie i stanowiło to kontrast z naszymi nieudolnymi próbami ich naśladowania. Ale tańczyło się magicznie...
Obowiązkowym punktem programu zwiedzania jest ... fort. Tym razem Junagarh Fort. Charakteryzuje się on wysoką jakością rzeźbień oraz dużą ilością przepięknie zachowanych zbiorów broni, biżuterii, zdjęć i obrazów. Po zwiedzeniu tego fortu doszliśmy do wniosku, że zaczynają się nam one powoli zlewać, niemniej każdy z nich warto obejrzeć.