Ten dzień w zasadzie spędziliśmy na pakowaniu się i spacerze po deptaku Haydara Alyieva. Przed powrotem do domu, zaszliśmy jeszcze do naszego lokalnego sklepu, w którym przez dwie godziny żegnaliśmy się z jego personelem pijąc piwo i opowiadając o Polsce. Po południu gdy byliśmy już w domu, zaczęły mi dokuczać zawroty głowy, nasilające się z każdą minutą. Chwilę później już było naprawdę kiepsko, doszły torsje i biegunka. Jacek skontaktował się z naszym ubezpieczycielem i po 20 minutach zjawili się lekarze. Po krótkim wywiadzie, podpięto mi kroplówkę i łyknąłem jakąś pigułę. Poczułem się lepiej.